piątek, 3 sierpnia 2012

Forget about monday to friday, cause I've been working like a slave ;)

No dobra, dobra może z tym niewolnikiem to lekka przesada :D Mimo wszystko ostatnie dni były ciężkie - przeziębione dzieciaki to najgorsze co się może przytrafić, bo wtedy są najbardziej marudne i płaczą bez powodu... A najgorszy jest fakt, że ja się zaraziłam od nich i chodzę zmęczona i strasznie roztargniona - wczoraj po zrobieniu sobie herbaty prawie włożyłam cytrynę do zmywarki, a nóż do lodówki - bez komentarza ;)

Wczorajszy dzień rozpoczął się miłym akcentem, bo jak weszłam do domu to Michael wybiegł mi na przywitanie i zaczął się tulić - normalnie mały ostatnio mnie zadziwia tym jak bardzo mnie zaczął uwielbiać. Czasem jest to denerwujące, bo gdzie się nie ruszę muszę iść z nim za rączkę, bo inaczej będzie krzyczał i płakał, że próbuję go gdzieś zostawić ale mimo wszystko zazwyczaj jest to bardzo miłe :) Potem, żeby zająć czymś marudną Caoimhe postanowiłam z nią coś upiec - padło na zakręcone biszkopciki (przepis w książce kucharskiej - KLIK :)).

Biszkopciki gotowe do włożenia do piekarnika :)

Podczas przygotowań wyszło na jaw, że w domu nie ma wałka (Emma mówi, że nigdy wałka nie kupowała co jest dla mnie wielkim zaskoczeniem, no bo jak można nie mieć wałka w domu ! ) więc poszłyśmy do nanny Kathy, która mieszka tuż obok, żeby pożyczyć wałek. Kathy stwierdziła, że owszem wałek posiada, ale nie pamięta gdzie go położyła - typowe ;) W każdym razie jak już byliśmy u Kathy wybrałyśmy się z nią na wooolny spacerek, potem zostaliśmy na herbatce i dzięki Bogu zleciało na tym trochę czasu, bo nie wiem co miałabym z marudną Caoimhe robić w domu ;) Jak wróciłyśmy dokończyłyśmy pieczenie i z racji braku deszczu zaczęliśmy bawić się na dworze - Barry (wujek Caoimhe) zbudował jej całkiem fajny plac zabaw, więc teraz jak nie pada spędzamy tam dużo czasu głównie bawiąc się w sklep, dom lub więzienie.



Barry jest naprawdę zdolny!
Dzisiaj "dla odmiany" Caoimhe była meeega marudna! Najpierw płacz, bo musiała zjeść śniadanie, później płacz, bo się uderzyła i tak co chwila ciągle coś - normalnie z przyjemnością zabrałam się za odkurzanie i mycie podłogi byle tylko nie musieć z nią przebywać ;) W porze lunchu, żeby trochę ją rozweselić zaproponowałam wspólne gotowanie, ale że jak zwykle brakowało większości składników to powiedziałam Caoimhe, że możemy zrobić kisiel (ostatnio kupiłam 2opakowania w Polskim sklepie). Jak tylko skończyłyśmy i Caoimhe była szczęśliwa to Michaelowi coś odbiło i kiedy pomimo moich zakazów wspinał się na stół przez przypadek zbił miseczkę należącą do Caoimhe więc zaczęła się kolejna awantura - a ja marzyłam o cichym, spokojnym dniu, silly me! ;)

Mały rozrabiaka
Następna awantura była zarazem ostatnią - chciałam iść na spacer, żeby Michael grzecznie zasnął (zawsze śpi w wózku) i przy okazji wpaść do nanny Kathy, bo jej obiecałam, że przyniosę jej kilka biszkoptów, które zrobiłyśmy. Caoimhe uparła się, że chce jechać na swoim gokarcie, bo jazda na rowerze jest zbyt nudna... Jak jej grzecznie acz stanowczo powiedziałam, że może iśc na spacer na piechotę albo na rowerze zaczęła ryczeć w niebo-głosy więc postanowiłam się nią nie przejmować i jako, że Michael był już w wózku zaczęłam z nim spacerować wkoło domu. W tym momencie wróciła Emma - no cóż krzyki Caoimhe było słychać z daleka :D Emma stwierdziła tylko, że dobrze zrobiłam i że jak chcę to mogę iść na spacer z małym, dała mi nawet kasę na lody dla nas.
Kolejny potworek-rozrabiaka - Jess
Chętnie zostawiłam marudną Caoimhe i poszłam z małym do sklepu, ale że Michael w międzyczasie zasnął to nawet nie wchodziłam do sklepu tylko zawróciłam i poszłam do Kathy gdzie spędziłam ok. godzinki na miłej pogawędce - czas szybko leci w miłym towarzystwie, nawet jeżeli Twoim towarzyszem jest 75letnia starsza pani :D Po powrocie do domu Caoimhe mnie przeprosiła - a to niespodzianka! :) 

Za chwilę planuje iść do siebie, żeby w końcu odpocząć - mam nadzieję, że będzie jakiś fajny film w tv! :)

2 komentarze:

  1. haha to męczacy czas widzę : D
    ale te biszkopciki tak apetycznie wyglądają, naprawdę !

    OdpowiedzUsuń
  2. a co do tego telefonu - i jak, wytrzymałaś cały wyjazd potem bez czy kupilas na miejscu czy jak?

    OdpowiedzUsuń