niedziela, 17 lutego 2013

Relacja z pierwszego dnia pracy

Opowieści dziwnej treści część druga i ostania :) Czyli mail numer 2 opowiadający o moim pierwszym dniu pracy jako au pair w Navan w 2011roku i wyrywki z kilku innych maili opowiadające o codziennym życiu au pair :) Maili na temat imprez czy wycieczek nie chce mi się kopiować, bo za dużo już by tego było :)
[...] Po napisaniu do Was maila poszłam się bawić z Caoimhe [...] czekając na obiad Emma się pyta co do picia chce: wódka z colą, piwo, różowe wino ;D (wcześniej rozmawiałyśmy o alkoholach i to mniej więcej wymieniłam jako to co zazwyczaj piję ;p) [...]
Potem niedziela... z ciekawszych/dziwniejszych rzeczy był rodzinny obiadek u mamy Emmy - cóż trochę u niej śmierdzi takim typowym zapachem starszych ludzi mieszkających na wsi, ale jedzenie zjadliwe ;D Ah i wcześniej miałam wizytę z Caoimhe u cioci Dereka i poznałam też mamę Dereka, no cóż na pewno jest tutaj bardzo rodzinnie. Mogę powiedzieć, że ta rodzinka jest trochę bardziej swojska i mniej nowoczesna niż moja poprzednia, ale czasem mnie zadziwiają sobą - nie koniecznie w dobry sposób. Jak na tym obiedzie, Caoimhe stała na podwórku i rozmawiała z nami przez okno i pobrudziła się czymś więc chciała mokrą szmatkę to Emma w nią rzuciła szmatkę - Caoimhe oddała oczywiście ;-) A za chwilę patrzę Emma ze szklanką wody i chlust na Caoimhe... ależ był płacz. Nie no wiem, że chciała zażartować, ale było dziwnie :)
No i w końcu dzisiejszy dzień, emmm nigdy nie spotkałam żadnego dziecka, które płakałoby więcej niż Michael... Ale o tym zaraz. Idąc po kolei to pracę miałam zacząć o 8:45 [...] Caoimhe ma teraz tygodniowy summer camp, więc od 9 do 14 jej nie ma - uff ;-) W każdym razem jak Emma zeszła z Michalem to mi tam tłumaczyła różne rzeczy, mówiła co zrobić na obiad, jak się sterylizuje butelki etc. Mały zaczął marudzić, więc posadziłam go w jedzeniowym krześle i próbowałam nakarmić śniadaniem - krzyk jakby go ze skóry obdzierali. No to hop na ręce, też źle... Łóżeczko takie z zabawkami - źle, podłoga (idź gdzie chcesz) - źle.
Wyjątkowo młody nie płacze :D
Masakra. Emma mówi, że on nie jest taki na codzień - no oby. W końcu w czasie kiedy one się przygotowywały (Emma i Caoimhe w sensie) wzięłam małego na dwór to przestał płakać, bo czymś go tam zajęłam. Ale po jakimś czasie chciał do domu to weszliśmy do domu i było okej dopóki nie zobaczył, że Emma wychodzi - znów ryk. Ona sobie poszła, a ja musiałam Michaela czymś zająć. Udało się go powstrzymać od płaczu zabawą "gdzie jest michael?" Uff no to mogłam spokojnie zjeść śniadanie, ledwo co zalałam płatki mlekiem mały zaczyna płakać i wyciągać do mnie ręce. No to okej wzięłam go to chciałam mu dać śniadanie, bo ciągle go nie zjadł - prawie, że zaczyna płakać, no to może podłoga i rób co chcesz, ale też było źle. To wzięłam go na kolana, usiadłam do stołu i zaczynam jeść śniadanie. To oczywiście mały w ryk, bo chce płatki, no dobra niech mu będzie dawałam mu po jednym to był spokojny przynajmniej. Skończyłam śniadanie to Michael rozbeczał się znowu - okej czas na drzemkę. Położyłam go do łóżeczka i też oczywiście ryk, ale zasnął po kilku minutach... Jeeej to mam trochę wolnego czasu, och nie, zaraz... No tak czas zrobić sprzątania itp. Zdążyłam zrobić mleko do butelek, powiesić oba prania, wypróżnić zmywarkę i już słyszę ryk z góry... Idę po małego na górę z nadzieją, że nie boi się odkurzacza, bo nie zdążyłam odkurzyć. Wzięłam go na dół, posadziłam w krzesełku i próbowałam nakarmić (tym razem zmielone owoce) zjadł kilka łyżek po czym doszedł do wniosku, że łyżeczka plastikowa to super zabawka to mu ją dałam i poszłam odkurzać korytarz, potem salon i w końcu kuchnio-jadalnie, mały się na szczęście nie bał. Oczywiście ledwo co skończyłam zaczął płakać. To może czas zmienić pieluszkę - trafiony! Ale to był jeszcze większy ryk jak próbowałam go wytrzeć [...] Uff w końcu się udało to chwilę z nim posiedziałam na dworzu i znów wpadł w ryk - "ja zwariuję!". No dobra zbliża się 13:30 czas na spacerek - w sensie do centrum wsi, gdzie jest szkoła, żeby odebrać Caoimhe z obozu. Przynajmniej w wózeckzku Michael nie płacze i jest grzeczny - cóż za sukces ;-) Z 15minut się idzie do szkoły, więc wracając Kiwa narzekała, że daleko i tak dalej. No cóż to tylko ten tydzień, potem będzie siedzieć ze mną w domu - damn it ;-) W każdym razie oczywiście co się stało jak wrócilismy do domu? Taaak! Michael zaczął płakać w niebogłosy. Czymś tam go uciszyłam i poprosiłam Caoimhe, żeby na niego patrzyła w czasie kiedy ja robię obiad, oczywiście jak poszłam zobaczyć co robią to Caoimhe oglądała tv, a Michael był cały niebieski na twarzy i rączkach od zjadania pisaka... Język też niebieski kurde... Krzyk przy myciu jak nie wiem. Potem nakarmiłam go resztką owoców to się zatkał :D Ale z chwilą skończenia zaczął płakać. W ogóle myślałam, że szału dostanę, bo on wszędzie rozlewał swoje mleko... Nie żebym odkurzała i myła podłogę :/ Udało mi się położyć go spać (oczywiście znów płakał) więc dokończyłam obiad i czas na zabawę z Caoimhe. Trampolina, skakanka i te sprawy, potem trochę gier planszowych i uff... oto Emma wróciła. Michael w międzyczasie się obudził, obiadek i uff mogę iść do siebie... Nie wiem... Nie myślałam, że mały będzie tyle płakał to męczące jak nie ma nic co by zmusiło go zaprzestać... Zobaczymy co będzie dalej. [...]

Mały potworek uczył się chodzić i ząbkował jak go poznałam w lipcu 2011 :)

I jeszcze fragmenty dotyczące całego pobytu wyrwane z innych maili:

Po pierwszym tygodniu (niedziela):
[...] W zasadzie dni były do siebie bardzo podobne, więc czasem się musiałam zastanowić jaki dziś mamy dzień. Michael zależy od dnia płacze mniej lub więcej, ogólnie to jest przeziębiony i co chwila ma gile na twarzy, ale ilekroć ktokolwiek chce mu wyczyścić to z twarzy (o dmuchaniu nosa nie mówię) to zaczyna wrzeszczeć w niebogłosy. A jeśli się mu nie wyczyści twarzy to on sam to zrobi rączką po czym dotknie tylu rzeczy, że masakra... Choć bardzo często ląduje to na moich ciuchach - ja gdzieś po godzinie spędzonej z Michaelem jestem brudna i czasem mi głupio jak oni wracają [...] Michael potrafi już zasnąć na dłużej więc się spokojnie wyrabiam ze wszystkim i jeszcze siedzę i się nudzę - a w zasadzie siedziałam, bo od jutra Caoimhe nie ma obozu i będzie ze mną - troszkę się obawiam, bo one ciągle chce się ze mną bawić i to jest okej w godzinach pracy, ale ja muszę ciągle patrzeć na Michaela, bo on wiecznie tyka to czego nie powinien, bo może sobie krzywdę zrobić, więc ciężko jest pogodzić zabawę z tą dwójką na raz, no zobaczymy...[...] Jutro chyba pójdę spacerkiem do wioski (dzisiaj byłam tam z Caoimhe w sklepie - jeden sklep mają i widziałam, że mają też jakieś drobne zabawki i rzeczy w tym stylu), bo muszę (chcę) kupić Caoimhe prezent. Spodobał mi się taki zestaw do robienia mozaiki, ale nie wiem o co tam dokładnie chodzi, ona lubi wszystko co związane ze sztuką więc byłoby jak znalazł... Szkoda, że ma te urodziny, bo tak to bym mogła być w Dublinie ;D Ale z drugiej strony dobrze przynajmniej spędzę weekend z rodzinką i nie będzie, że ciągle jeżdżę do Dublina :) [...]
Zabawa na dworze czyli to co tygryski lubią najbardziej :D

Koniec drugiego tygodnia (niedziela):
[...] Emm no to tamtem tydzień był spoko, nawet bardzo. Michael nie płakał zbyt dużo, zawsze miałam przerwę od Caoimhe, bo przychodziła do niej Charline (przyjaciółka Emmy i była nauczycielka Caoimhe), wyrabiam się ze zrobieniem wszystkich obowiązków domowych zanim położę Michaela spać, więc potem jak śpi to się nudzę, perfekcyjnie ;) Jedynie piątek był trochę ciężki, bo Caoimhe nie była w zbyt dobrym humorze i pierwszy raz mnie wkurzyła i musiałam ją wysłać za karę do pokoju i potem wszystko mnie wkurzało nawet Michael, który nie był najgorszy... [...] W piątek byłam na zakupach z Derekiem i Caoimhe i jak wróciliśmy to widziałam, że jakiś nowy samochód stoi przed domem, ale co mi tam poszłam do siebie, bo już późno było. Za chwilę przychodzi Kiwa z pytaniem "Mama pyta czy chcesz do niej dołączyć i się czegoś napić?", no to stwierdziłam, że okej, bo integracja musi być ;-) Była jakaś przyjaciółka Emmy, ale nie posiedziała długo, więc potem zostałam z Emmą i Derekim. Ja piłam colę z wódką, Emma wino, a Derek piwo i tak sobie po prostu rozmawialiśmy. Cudownie było, uwielbiam tą rodzinkę :) Jak się dowiedzieli, ze w tamtym roku zarabiałam 80euro przy czwórce dzieci to nie mogli uwierzyć. Dużo rzeczy mi mówili o poprzednich au pairkach, Emma chwaliła mnie jaka jestem świetna blabla i jak wróciłam do domu, to było trochę po północy (wstyd ;p) [... odnośnie sobotnich urodzin Caoimhe] Ogarnęłam się (włączając w to godzinne prostowanie włosów, bo Caoimhe ciągle mnie pytała jak wyglądam w prostych i czy wyprostuje je, żeby jej pokazać. Więc skoro miała urodziny to pomyślałam czemu nie? I siup do głównego domu. Pomogłam zrobić kanapki, ozdobić dom i ogólnie urodziny były spoko - większość czasu po prostu zajmowałam się Michaelem i tyle. I odkryłam, że Ailish (mieszka obok i jest ciotką Dereka) jest meeega miła, co chwila pomagając mi z Michaelem, przynoszcząc mi picie, jedzenie i ciągle pytając czy jadę do Dublina, bo powinnam sobie odpocząc hihihih :D No ja chętnie... Ale Annachiara w międzyczasie zadzwoniła, że jest w Wicklow, i że mogłam powiedzieć wcześniej to by zostawiła klucze dla mnie. [...]
Urodziny Caoimhe - Michael śpi więc mogę bez problemu podziwiać dmuchanie świeczek :D

Więcej Was nie będę męczyć opisami z 2011 roku :)  Nie zawsze było łatwo , ale nie poddałam się i nie uciekłam z krzykiem do domu! :D W sumie nie mogło być tak źle skoro zdecydowałam się wybrać tą rodzinkę po raz drugi w kolejne wakacje. Emma z Derekiem to naprawdę świetni ludzie, Caoimhe też nie była najgorsza, traktowana byłam naprawdę jak jedna z nich i tylko mały potworek Michael dawał mi się we znaki ;) Ale w tym roku był kochany (choć czasem nieznośny) i podbił moje serce więc teraz pamiętam tylko o jego dobrej stronie ! :D

6 komentarzy:

  1. omg pamiętam jak w mojej drugiej rodzinie, tez mały płakał ciagle na początku, bo tylko mama i mama, o masakra jak sobie przypomne, a póxniej płakał jak jechalam gdzies bez niego xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michael zazwyczaj płakał, bo to było chyba jego hobby :D Wszystkie małe dzieci z którymi miałam do czynienia łącznie płakaly mniej od niego ;) Ale grunt, że w 2012 był lepszy bo bym zwariowała :D

      Usuń
  2. Ha ha. Pamiętam , gdy ja przyjechałam do swojej pierwszej rodzinki i Anna płakała mi ciągle (20 godz na dobę) omg sobie pomyślałam. Ale od czasu kiedy mamusia zaczęła płakać ona przestała i mi jakoś lepiej się pracowało. Ale to, że biedna nie mogłaś zjeść śniadania to było straszne .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śniadanie to pikuś gorzej było wytrzymywać z małym jak tyle płakał :P I strasznie tyrudno byłóo go czymkolwiek zająć,m bo po 2minutach on już był znudzony :o Na szczęście nie zniechęcił mnie do małych dzieci i wciąż je uwielbiam :)

      Usuń
  3. Ogólnie podoba mi się notka! Aż sie chce czytać.. Chociaż widzę, że ten mały to niezła beksa : O

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepis na życie, Przyjaciele, Chirurdzy - Uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń