piątek, 5 lipca 2013

It's Friday I'm in love...

...in love with Valencia :D 
I nie tylko w piątek a przez cały tydzień! :)


Jestem w Walencji już cały tydzień a wciąż nie mogę przestać się głupkowato uśmiechać... Szczęściara ze mnie nie ma co! :)

Mercado Central de Valencia

Uroczy policyjny samochodzik :)

Jak wiecie pracuje dla małej startupowej firmy, która składa się z mojego szefa i innych studentów Erasmusa - jak na razie poznałam tylko Francuza który jest od marketingu, a wkrótce przyjedzie dziewczyna z Niemiec, która będzie ze mną mieszkać - w końcu będę miała się do kogo odezwać ;) Pracuje od poniedziałku do piątku 4-6h dziennie więc raczej się nie przemęczam :D Zadania które dostaję od szefa są dość ciekawe, a sam szef... cudowny! Sympatyczny i wyluzowany ;) Bardziej jak kolega niż szef - naprawdę świetnie mi się trafiło! :)

Plaża, palmy... brakuje tylko drinków z parasolką ;)


Szefuńcio chce żebym zaczęła mówić po hiszpańsku więc czasem mówi do mnie w tym języku ale większość rozmów przebiega po angielsku - rozmów ze mną... bo z Francuzem rozmowy są po hiszpańsku więc wtedy słucham i załamuje się moim poziomem hiszpańskiego ;) Ach i niezwykle uroczo jest słuchać jak szef mówi po angielsku z silnym hiszpańskim akcentem np. imagine = 'imadźin' albo 'one two three cuatro cinco seis' - bo liczenie do 6 po angielsku to już za trudne hihihi :)

Wesoła twórczość Hiszpanów ;)

Ciudad de las Artes y las Ciencias

No to tyle o pracy, a co poza tym? Czemu jestem taką szczęściarą? Bo miejscem moich praktyk jest Walencja - przepiękne miasto! W piątek po pracy wybrałam się na pierwszy spacer po mieście i jak to bywa z moimi umiejętnościami do gubienia się w każdym większym mieście, do centrum nie trafiłam... ale znalazłam plażę i wtedy mój uśmiech przetransformował się w wielkiego banana na twarzy, którego ciężko mi się było pozbyć przez kilka dni na samo wspomnienie plaży :D Bo plaża tutaj jest cudowna (okej muszę znaleźć synonimy dla słowa cudownie, bo tutaj wszystko jest cudowne! ;))!


Valencia del Nord - dworzec kolejowy

Ogromna piaszczysta plaża z błękitną cieplutką (ok. 24*C) i przejrzystą wodą to jest to co tygryski lubią najbardziej! :) A najlepsze w Walencji jest to, że oprócz cudownej plaży jest tutaj wiele innych cudownych (tak, cudownych! :D) miejsc takich jak stare miasto czy Ciudad de las Artes y las Ciencias, które podziwiałam w weekend wraz z najlepszymi przewodniczkami po mieście czyli I. i K. - bo akurat koleżanki z gimnazjum są tutaj już od 8 miesięcy na Erasmusie :)

Widok z wieży Torres de Quart

Wesoła twórczość Hiszpanów ujęcie 2

Przez to, że codziennie po pracy wychodzę na plażę, na miasto albo na różne spotkania to jak wracam do domu wymęczona długimi spacerami po prostu zasypiam jak dziecko. I wtedy nie przeszkadzają mi wszelkie hałasy dochodzące zza kartonowych ścian, bo z uśmiechem na twarzy szybciutko zasypiam, żeby obudzić się kolejnego dnia przepracować kilka godzin i znów cieszyć się atrakcjami Walencji! :D Dlatego nie mam nawet kiedy pisać ;) Ale obiecuje wkrótce naskrobać kilka postów opisujących Walencję i jej piękne miejsca trochę bardziej a póki co musicie się zadowolić zdjęciami :)

Centrum Walencji

Plaza de toros de Valencia

Plaza del Ayuntamiento

Ach i zapomniałabym: pogoda tutaj jest cudowna(!) - codziennie po 28-30*C i słoneczko - naprawdę duża odmiana po trzech latach spędzania każdych wakacji w mojej ukochanej acz deszczowej Irlandii :)

P.S. Już dzisiaj jadę do Pamplony na słynne encierro - yay! :)