poniedziałek, 2 lipca 2012

Ciągle pada...

A w Irlandii ciągle pada - oszaleć idzie... W sobotę miałam troszkę szczęścia, bo udało mi się w przerwie pomiędzy kolejnymi ulewami wyrwać na krótki spacer.

UPS! Zaraz będzie padać...



Celem mojego spaceru był krzyż upamiętniający wydarzenia z 1798roku.
Oczywiście w momencie robienia zdjęć zaczęło świecić słońce - typical ;)
A jak już jesteśmy przy krzyżach to taki oto krzyż (Mullens Cross) stoi dosłownie 2minuty od miejsca gdzie mieszkam - w tamtym roku krzyża nie było, ale go przywrócili :)


Sobota minęło baaardzo szybko, a w niedzielę Emma mnie poprosiła, żebym została z dzieciakami podczas gdy oni z Derekiem poszli do pubu na mecz, bo grała drużyna z Navan. Siedziałam z dzieciakami jakoś 4h podczas których poszliśmy między innymi na spacer. Nie był to nasz szczęśliwy dzień, bo Kathy akurat wychodziła więc byliśmy u niej może z 15minut. Ailish (siostra mamy Dereka, nie mam pojęcia jak się pisze jej imię) była w trakcie przygotowania do wyjścia więc nie zawracałam jej głowy, ale powiedziała, że mam ją odwiedzić w tygodniu :)

Po powrocie Emma zrobiła obiad do którego podała czerwone wino. I tym razem piłam tylko z Emmą - okazało się, że Derek w piątek wypił 12 puszek Heinekena (nie zwróciłam uwagi czy to standardowe puszki) i potem się źle czuł więc nawet będąc w pubie nic nie pił ;) Podczas picia winka z Emmą opróżniłyśmy 2 butelki plotkując dosłownie o wszystkim, potem obejrzałam z nimi mecz (brawo Hiszpania!) i poszłam do siebie - zmęczona jak nie wiem co. Picie jest męczące hahaha ;)

Od dzisiaj Caoimhe ma summer camp więc od 10 do 14tej jestem tylko z małym. Rano oczywiście była awantura o zmianę pieluszki, ale udało mi się to szybko opanować, a potem w sumie się dobrze bawiliśmy we dwójkę.

Tak właśnie ma spać Michael pod czujnym okiem Kasi ;)
Niestety nie udało się położyć małego spać, bo w ogóle nie był zmęczony czego efekty były potem doskonale widoczne... Miałam dzisiaj odebrać Caoimhe z obozu (spacerkiem do szkoły idzie się 15 minut), ale niestety deszcz pokrzyżował moje plany więc Kathy ją podwiozła. Jak troszkę się rozjaśniło to wyszłam z dzieciakami na dwór i zaczęła się tragedia - Caoimhe wpadła w szał, bo nie potrafiła odbić piłki 20 razy (wczoraj robiła ciągle koło 30) więc jak to ma w zwyczaju wkurzyła się i wpadła w histerię - wtedy płacze jak szalona, dosłownie nie może złapać oddechu. Nawet za nią nie pobiegłam, bo to i tak byłoby bez sensu. No i oczywiście w tym momencie wróciła Emma - na szczęście ona wie jaka Caoimhe potrafi być i ją zaczęła uspokajać, a ja w tym momencie bawiłam się z małym na dworze.

Ledwo Caoimhe wyszła na dwór znów wpadła w histerię, bo Michael zajął jej miejsce (na podwórku jest tylko jeden leżak) - ona jest czasami niemożliwa... Potem jak grzecznie bawiła się u siebie w pokoju to dla odmiany Michael zaczął szaleć - tak jak mówiłam zmęczenie obojgu dało się we znaki. Zaraz po obiedzie Michael zasnął przy jedzeniu lodów - jutro muszę go bardziej wymęczyć do południa, żeby trochę podrzemał, bo potem jest niemożliwy.


6 komentarzy:

  1. współczuje Ci, niezłe masz jazdy z tymi dzieciakami, mam nadzieję, że u mnie tak nie będzie.

    Chciałam jeszcze wrócić, co do autobusów dalekobieżnych - jak jest z dużą torbą? otwarte jest tam na dole i się wklada po prostu czy trzeba prosic?

    OdpowiedzUsuń
  2. a ta mala Twoja ile ma lat? ja jestem tu dopiero 3 dzien i dopiero dzis mialam pierwszy dzien pracy. poprzednie dni spedzala ze mna czas i lubiala sie bawic a dzisiaj jak na zlosc nie chce. pisalam o tym na forum. Ciagle do mamy do mamy do mamy no i chce rzadzic. Twoja hostka zostaje w domu?

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem czy brytyjski akcent, bo slyszalam cos o 'manx accent'. niemniej mowia tak slicznie, ze az sie boje odezwac, szczegolnie moje imie mi sie podoba ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję, że pieluchy trzeba przewijać.

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie Luke miał takie napady histerii przy zmianie pieluszki, że nie dało się go opanować. Teraz już prawie do perfekcji opanowałam sztukę uspokajania go i kiedy zaczyna machać nóziami, wystarcz 'Luke, remember what I told you about kicking me...' i uspokaja się błyskawicznie :-D

    Ale super, że zrobiłaś blogowego cookbooka. Straaasznie przydadzą mi się inspiracje na gotowanie z dzieciakami :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. to Twoje male przypomina mi moje male blizniaki ;p mam nadzieje ze bedzie lepiej. Dzisiaj po obiedzie znowu byl kryzys ale terazs sie poprawilo

    OdpowiedzUsuń