środa, 18 lipca 2012

W czasie deszczu dzieci się nudzą...

I znów deszcz! 4 dni bez deszczu to i tak dużo jak na Irlandię więc od poniedziałku znów pada, ale nie narzekam - w końcu wiedziałam w co się pakuję przyjeżdżając do tego kraju po raz trzeci ;) Przynajmniej jak świeci słońce to ludzie tutaj potrafią to docenić i nie narzekają na to, że jest zbyt gorąco, tak jak my Polacy lubimy to robić.


Caoimhe

W ramach wykorzystywania ładnej niedzielnej pogody pojechaliśmy z Derekiem i dzieciakami na plac zabaw. Ten weekend odmłodził mnie o jakieś 10 lat - najpierw dmuchany zamek, potem huśtawki, karuzele itp. Dawno nie miałam takiej frajdy ;) Po południu natomiast pojechałam z Pauline (siostra Dereka), jej dziećmi (Kira, Kilan), kuzynką dzieci, Caoimhe i Michalem do lasu! Tak nie przesłyszeliście się! W Irlandii są jeszcze lasy ;) Fajnie było tak pospacerować i pooddychać leśnym powietrzem - tak jakbym znów była w lasku Arkońskim czy na Głębokim. Niedziela to był dłuuugi dzień i mimo, że miałam wolne to prawie cały czas byłam z dzieciakami.

Pewnie dlatego w poniedziałek już od rana miałam dość moich małych potworków. Tym razem to Caoimhe dała mi w kość... Nie sposób było ją zadowolić. Prezent urodzinowy (gra Uno) spodobał jej się i chwilę pograłyśmy, ale potem i tak była wiecznie ze wszystkiego niezadowolona. We wtorek podobnie - chyba pogoda na nią tak wpływa. No, ale nie zwracam na nią uwagi jak ma swoje humorki i bawię się wtedy z Michaelem.

Michael

Ostatnio mały widząc moje zdjęcie powiedział coś w stylu 'Kada' i jak go potem zapytałam kto to to mi mówił, że to 'Kada' bądź 'Kaka' - hura! Wie kim jestem ;) Mały ostatnio jest baaaardzo kochany - jak się nudzi to przychodzi do mnie, siada na kolanach i tak sobie odpoczywa. W poniedziałek jak się obudził po drzemce z krzykiem wzięłam go na ręce, żeby go uspokoić i usiadłam z nim na fotelu, a mały... zasnął! :) Teraz z kolei co chwila do mnie przychodzi i się cieszy albo przynosi mi ciasteczka i nie chce odejść dopóki nie wezmę od niego ciasteczka. Śmiesznie jest mi obserwować małego Michaela jak mówi coraz więcej i staje się coraz mądrzejszy - w końcu jeszcze nie tak dawno nie potrafił powiedzieć ani słowa i uczył się chodzić na moich oczach. Ależ ten czas leci ;)

Dzisiaj miałam baaaaaardzo leniwy dzień, bo mały w żłobku, natomiast Emma zabrała Caoimhe na cały dzień (jeszcze nie wróciły), więc po tym jak posprzątałam co tylko się dało (odkurzanie, starcie kurzów w salonie, umycie podłogi) i wyprasowaniu kosza ciuchów Michaela i Caoimhe miałam mnóstwo czasu. W zasadzie przez 5h siedziałam i czytałam książkę, czując się dziwnie nieswojo nie mając nic do roboty więc sms od Emmy z prośbą o zrobienie obiadu bardzo mnie ucieszył ;) Zdałam sobie sprawę, że nie chciałabym niepracującą mamą w przyszłości, bo to jest wyjątkowo nudne zajęcie. Jak już bym musiała to robić to chyba byłam perfekcyjną panią domu - dom na błysk, a na stole świeżo upieczone ciasteczka - no, bo co innego można robić dzień w dzień z tak dużą ilością czasu? ;)

4 komentarze:

  1. dziekuje bartdzo za slowa uznania :*

    a co do aparatu to wacham sie nad canon 550d a nikon 3100d ( nikon jest tanszy o 100 funtow ale za to mniej zaawansowany)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kira pisze się po irlandzku Ciara :P miałam taką 3 lata temu :P u nas codziennie pada, albo rano, albo wieczorem albo cały dzień z przerwami na słońce :P cóż west coast!

    OdpowiedzUsuń
  3. kasiu nie wybierasz się może do Galway? :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nawet gdybym miała tyle wolnego czasu, na pewno nie zostałabym perfekcyjną panią domu xD

    OdpowiedzUsuń