niedziela, 24 czerwca 2012

Room tour

Na szczęście nie mam takiego bałaganu! ;)


Tak jak obiecałam przyszedł czas na room tour - przygotowałam prezentację ze zdjęć, które zrobiłam :)



Powiem Wam, że mieszkanie w osobnym domku jest baaardzo wygodne - nie muszę słuchać jak Caoimhe z Michaelem płaczą, krzyczą lub się kłócą tylko mogę w spokoju odpocząć ;) Tylko ten internet... Emma obiecała jutro zadzwonić do dostawcy neta, żeby sprawdzić czy da się coś z tym zrobić - I hope so!

Wczoraj był dzień relaksu więc najpierw byłam z Emmą i Caoimhe na zakupach, a potem odpoczywałam (nie licząc godzinnego prasowania - wszystkie moje ciuchy były niewiarygodnie pogniecione po podróży!).

Dzisiaj rano znów było irlandzkie śniadanie - dobrze, że takie śniadanie jest tylko w weekendy, bo raczej nie przepadam za jedzeniem fasolki na śniadanie, a puddingu nie cierpię. Caoimhe ciągle chce grać w grzybobranie i nie uwierzycie... ale ciągle ze mną wygrywa! Naprawdę mam pecha do gier planszowych ;) Zrobiłam tłumaczenie instrukcji i teraz muszę ją wydrukować więc mała będzie mogła grać nawet jak ja nie będę w pobliżu - ufff! ;)

W ramach niedzielnego lenistwa obiad zjedliśmy poza domem - pojechaliśmy do restauracji, która znajduje się w Navan. Zamówiłam lasagne: pewnie wielu z Was nie wie, ale w Irlandii lasagne je się trochę inaczej niż w Polsce - dostajecie mniejszy kawałek lasagne, a do tego frytki, surówki (zazwyczaj sałata) i sałatkę Colesław (czasami jest także pieczywo czosnkowe). Dwa lata temu bardzo mnie to dziwiło, ale już się przyzwyczaiłam ;)

Dla odmiany teraz nie pada i jest piękna pogoda: słoneczko świeci i jest chyba z 20stopnii - to dużo jak na Irlandię więc niedzielne popołudnie mogę zaliczyć do udanych! :)

A od jutra zacznie się praca - mogę sobie z łatwością wyobrazić granie z Caoimhe ciągle w tą samą grę i rozśmieszanie Michaela głupimi minami. Normalnie jestem stworzona do bycia nianią ;)

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz mnie odwiedzić ;) Pozwolę Ci grać z Caoimhe w Monopoly i użyczę Ci sofy, ale kieszonkowym się nie dzielę! :D

      Usuń
  2. powiedz jak sie czyta imię Twojej małej, bo nigdy nie wiem jak to czytac :P Ja jadłam lasagne normalnie, bez niczego kiedys w restauracji, ale ogólnie smakują mi dania na mieście, nie mogę narzekać :P
    irlandzkiego śniadania też nie lubię, na szczęście nie miałam okazji jeść go zbyt często :P później już sie przyzwyczailam do tej fasolki a nawet do kielbasek :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Caoimhe = Kiwa :D Typowe Irlandzkie imię :)
      Ja zawsze jak jadłam lasagne czy to w restauracji czy u hostów to jadłam właśnie z frytkami, sałatkami itp. Ale na to akurat nie narzekam :)
      W tej rodzince irlandzkie śniadania są co weekend :o A ja nie lubię kiełbasek, puddingów i bekonu więc zostaje mi fasolka, jajecznica i pieczarki :P Dziwny zestaw na śniadanie ;)

      Usuń
  3. jeny ja fasolki tez nie cierpie! mialam to na sniadaniu w hotelu jak bylam w Angli. Moja hostka jest jeszcze wegetrianka a ze fasola zastepuje mieso w wartosciach odzywczych to pewnie bede ja miala ciagle :| bede pakowac i wysylac Ci paczka do Irlandi ;p

    a co do osobnego "domku" to super! zawsze spokoj i w ogole. Chociaz ja ogolnie sie boje spac sama w takich miejscach - naogladalam sie za duzo horrorow :)

    p.s. dodawanie do lasagne surowki to morderstwo ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego ja nie oglądam horrorów, bo bym tam nie wytrzymała :P

      Usuń
  4. spotkałam się już z lasagne z pieczywem czosnkowym, ale nigdy z surówkami! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie chyba najbardziej z tego wszystkiego śmieszą frytki :P bo frytki + surówka = jeden obiad, a lasagne to drugi obiad :) No, ale to Irlandia tu wszystko je się naraz :D

      Usuń