W końcu skompletowałam wszystkie prezenty dla rodzinki :) Największy problem miałam z prezentem dla Michaela, ale w końcu wymyśliłam co mu kupić i mam nadzieję, że wszyscy będą zadowoleni :)
Dla Emmy i Dereka (host parents) - miód pitny trójniak
Dla Caoimhe (8 lat) - 2 gry planszowe (Gryzbobranie i Rajd samochodowy)
Dla Michaela (2 tygodnie temu skończył 2 latka) - klocki
Oprócz tego kupiłam jeszcze 3 czekolady Wedla: gruszkowo-porzeckową, jagodowo-porzeczkową i gruszkowo-miętową. Wiem, że oni wszyscy lubią słodkości, a Caoimhe będzie na pewno szczęśliwa z powodu tych czekolad. Z gry też pewnie się ucieszy, bo będziemy miały w co grać więc jest w tym też korzyść dla mnie ;) Swoją drogą mam nadzieję, że w ciągu roku Caoimhe powiększyła swoją kolekcje gier planszowych (uwielbiam!), bo gadżet pogodowy obok pokazuje mi, że na dobry początek ma padać od piątku do środy... Zdecydowanie wolę suchsze dni, bo łatwiej mi wymyślać zabawy na powietrzu ;) Dla Michaela klocki, bo to jedna z zabawek jakimi uwielbiałam się bawić i które dzieci wciąż lubią (2letnia kuzynka dostała na urodziny i bardzo chętnie się bawi), a przy okazji klocki polepszają koordynację wzrokowo-ruchową i uczą dzieci wyobraźni! :)
A jutro (właściwie dzisiaj ;)) czeka mnie już tylko pakowanie... Och ja tego nie cierpię, to wręcz paradoksalne, że osoba która lubi podróżować tak bardzo jak ja może tak nienawidzić pakowania. Zawsze mam problem co gdzie włożyć, co zabrać, jak to ułożyć itp. Może w tym roku pójdzie sprawniej... oby! :)
O, kolejna au pair założyła bloga. Bardzo mi miło, będę śledzić na bieżąco. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne prezenty, dzieciaki na pewno się ucieszą! :)
OdpowiedzUsuńMnie kupowanie prezentów będzie czekało za dwa miesiące (jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem).
Życzę udanego wyjazdu! :D
Nie, już nie szukam, bo nie stać mnie na bilety na samolot, bo poza tym, to ja bym bardzo chętnie jeszcze wyjechała. ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie niezbyt dobrze. Rodzina potrzebowała kogoś mówiącego dobrze po angielsku i wszyscy się w tym języku porozumiewają, więc nie mam w domu problemów. Jedynie gosposia mówi po hiszpańsku, ale tyle o ile potrafię się z nią porozumieć. W sklepach też nie mam problemów.
OdpowiedzUsuńheh ja rok temu moim kupiłam miód pitny to nawet nie sprobowali, słodyczy też nie widziałam żeby jedli, ech - dobrze, że do nich jednak nie wracam!
OdpowiedzUsuńNo co Ty? No to rzeczywiście dobrze, że teraz jedziesz do innej rodzinki :) Mi Caoimhe ciągle powtarza, że chce przyjechać do Polski, bo mamy pyszne czekolady :D
Usuń