piątek, 22 marca 2013

Czas na mały odpoczynek czyli wycieczka do Norwegii :)

Wczoraj był pierwszy dzień wiosny - patrząc za okno nie chce mi się w to wierzyć. Gdzie jest zielona trawa i pierwsze kolorowe kwiaty ja się pytam? Gdzie słońce które rano budzi mnie swoimi promieniami i sprawia, że dzień od razu wydaje się lepszy? Na pewno nie w Poznaniu ani w Szczecinie. Postanowiłam więc sprawdzić czy może ktoś się nie pomylił i wiosna przypadkiem nie pojawiła się w Norwegii!

Bilety zakupiłam już w styczniu - kosztowały mnie całe 16zł w dwie strony! I jak tu nie kochać ryanaira? ;) Wydaje mi się, że Oslo nie jest zbyt nastawione na turystów - a przynajmniej nie na biednych studentów z Polski :D Poszłam więc za radą innych studentów i znalazłam sobie sponsora... a nawet dwóch ;) Moi kochani sponsorzy (oczywiście mam tu na myśli moich rodziców :D) opłacili mi praktycznie całą wycieczkę w której koszt wchodziły głównie przejazdy, jakieś jedzenie czy pamiątki o resztę nie musiałam się martwić gdyż przez te 5 dni mieszkałam u kuzynki pod Oslo :)

Plan był prosty! Wylot z Poznania w piątek, w niedzielę mój pierwszy raz jako kibica biegów i skoków narciarskich w Holmenkollen, szybki przegląd najciekawszych miejsc w Oslo w poniedziałek i fruuuu do domu we wtorek.

Piątek i sobota upłynęły dość szybko pod hasłem rodzinnej integracji. Podczas spaceru po Sande odkryłam, że:

  • w Norwegii wiosny nie znajdę - wręcz przeciwnie!
  • lepiej patrzeć pod nogi niż przez obiektyw aparatu, bo lód ukryty pod śniegiem tylko czeka aż ktoś będzie szedł z nieuwagą - gleba gwarantowana.
  • jeśli chce się mieć suche i czyste ubrania lepiej nie robić orzełków/aniołków na śniegu ;)
  • lustrzanka taty nie zawsze chce ze mną współpracować tak jak to sobie wymarzę - chyba muszę zacząć częściej z nią rozmawiać, żeby nie dochodziło między nami do takich nieporozumień!
  • nie lubię mgły, bo przez nią zdjęcia wyglądają nieciekawie. Misja odnaleźć słońce zakończona niepowodzeniem...











Po dwóch dniach relaksu i odpoczynku w końcu nadszedł czas na to co tygryski lubią najbardziej czyli wyprawę na zawody! Kiedy dotarliśmy (bo chyba jeszcze nie wspomniałam ale w podboju Norwegii towarzyszyła mi siostra z narzeczonym) na dworzec centralny w Oslo z łatwością odnalazłam metro które miało nas zawieźć do Holmenkollen. Choć nie wiem czy metro jest tutaj odpowiednią nazwą... Podczas 30minutowej jazdy jedynie kilka pierwszych stacji przypomina metro jakie znam z innych miast potem niespodziewanie metro zamienia się raczej w kolejkę górską - ostatnia stacja znajduje się an wysokości 465m nad poziomem morza! :)


Z początku obawiałam się, że dojście od metra do skoczni może sprawić jakieś problemy ale ilość kibiców (głównie norweskich) wspinających się pod górkę w jednym kierunku ułatwiła to zadanie! ;)



Na pierwszy ogień poszły zawody pucharu świata kobiet w biegach narciarskich. 30 kilometrowy bieg trwał około 1,5h co oznaczało półtorej godzinne siedzenie na zimnej metalowej ławce (nikt nie mówił, że trybuny będą metalowe no chyba, że było to napisane małym druczkiem po norwesku...), ściskanie kciuków za Justynę i wypatrywanie wszystkich zawodniczek wbiegających na stadion to z lewej, to z prawej strony.






Czas przed biegami umilała jakaś Norweska piosenkarka namawiająca wszystkich do skakania i klaskania w rytm znanych przebojów - przynajmniej można było się rozgrzać! ;) Co jakiś czas można też było odnaleźć siebie na telebimie, wyszczerzyć zęby w szerokim uśmiechu i mieć nadzieję, że będzie to transmitowane w naszej Polskiej telewizji - w końcu cała rodzina zgromadziła się przed telewizorami wypatrując flagi z napisem "Szczecin Niebuszewo". Nawiasem mówiąc widać nas przez jakąś sekundę ;) Atmosfera na stadionie była niesamowita zwłaszcza jak w polu widzenia pojawiała się Therese Johaug bądź Justyna Kowalczyk - radosne niezrozumiałe okrzyki Norwegów i nasz polski doping "Justyna! Justyna!".





Norweżka pokazała klasę i wygrała z miażdżącą przewagą, ale nasza Justynka też dała radę i dobiegła do mety jako druga wprawiając stadion w podwójną radość (Polacy cieszyli się z drugiego miejsca, a Norwedzy z tego, że Justynie nie udało się przezwyciężyć ich ulubienicy Johaug :)).


Po takich emocjach czekało nas już tylko jedno - zawody pucharu świata w skokach narciarskich! Ale o tym w następnej notce! :)

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba każdemu z nas należy się taki odpoczynek raz na jakiś czas i ja jestem zdania, że należy zmieniać otoczenie aby wypocząć. Również jestem zdania, że fajnie jest mieć ubezpieczenie na wakacje https://kioskpolis.pl/ubezpieczenia-na-wakacje/ które naprawdę dużo nie kosztuje, a daje nam swobodę i bezpieczeństwo przy odpoczynku.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest zima, jak się patrzy <3 a po Norwegii jeździcie własnym autem, czy komunikacja jest wystarczająco dobra? Jeśli własnym, to nie ma co zwlekać i odkładać na później wykupienie OC, ja swoje znalazłam tutaj - https://ubezpieczamy-auto.pl/

    OdpowiedzUsuń