Pisane wczoraj w pociągu:
No i godzina za mną, jeszcze tylko ok. 2:15 i będę z powrotem w moim ukochanym Dublinie, w którym pełno będzie flag i ludzi ubranych w barwy, bo dzisiaj mecz GAA: Dublin vs Mayo – czyli jestem rozdarta, bo obie drużyny są mi bliskie. // Dopisek: wygrało Mayo - hura! :D
No i godzina za mną, jeszcze tylko ok. 2:15 i będę z powrotem w moim ukochanym Dublinie, w którym pełno będzie flag i ludzi ubranych w barwy, bo dzisiaj mecz GAA: Dublin vs Mayo – czyli jestem rozdarta, bo obie drużyny są mi bliskie. // Dopisek: wygrało Mayo - hura! :D
Kibice! :) Jak zawsze zakorkowali Dublin i autobus do Navan jechał baaardzo wolno |
Pomyśleć, że jeszcze dwa lata temu jeździłam co któryś
piątek do Dublina szczęśliwa, że znów mogę tam być i spotkać się ze znajomymi.
Teraz podróż pociągiem, tak zresztą jak przejazd przez Castlebar, zabawa z
dzieciakami czy spanie w starym pokoju sprawiają, że odczuwam jakąś dziwną
melancholię. Wehikuł czasu to byłby cud – naprawdę chciałabym cofnąć się do
tamtych chwil i przeżyć je jeszcze raz, ale z drugiej strony tak bardzo jak
kocham moją Castlebarską rodzinkę tak w tym roku odkryłam, że nie jest to już
moje miejsce, a mówiąc moja rodzinka czy moje dzieciaki widzę przed oczami
Caoimhe i Michaela. Nawet rozmawiając i bawiąc się z Laoise musiałam się
powstrzymywać, żeby nie zacząć mówić do niej w sposób w jaki mówię do Michaela,
z tymi wszystkimi zdrobnieniami i w ogóle!
Stáisiún Heuston - uwielbiam jak w LUASie mówią wszystkie nazwy po angielsku i irlandzku :) |
Wypasiony pociąg! :) |
Tak jak myślałam weekend spędziłam głównie na zabawie z
dzieciakami, co mi wychodzi najlepiej! :)
Dotarłam do Castlebar w sobotę ok. 15:30 i oczywiście przywitała mnie ulewa –
witamy na zachodzie Irlandii! ;) Ze zdziwieniem stwierdziłam, że dzieciaki się
praktycznie w ogóle nie zmieniły – no może poza Laoise, która ma teraz bardzo
długie włosy (w całym swoim 4letnim życiu pozwoliła przyciąć je lekko tylko 2
razy). Gra, którą kupiłam im w prezencie została z entuzjazmem przyjęta i od
razu zaczęliśmy grać, choć chwilami było ciężko jak Laoise wszystkim mówiła kim
kto jest - choć to też było zabawne! :) Potem standardowo zabawa w chowanego, berka czy gra w monopoly czyli
kochana au pair Kate robiła wszystko żeby dzieciaki miały fajny weekend. Czas
zleciał niewiarygodnie szybko – gdy wybiła 21ta byłam niesamowicie zdziwiona
myśląc, że dopiero 17ta co Maeve skomentowała ze śmiechem „że przecież obiad
był o 19tej!”.
Maeve się schowała! |
Am I an animal? Am I a vehicle? - czyli gramy w grę, którą im kupiłam :) |
Jako, że wczoraj bawiliśmy się praktycznie do 23tej dzisiaj
dzieciaki długo pospały, zjedliśmy śniadanie ok. 12tej, chwila zabawy i nagle
hostka wchodzi do ogrodu mówiąc mi, że już czas jechać na dworzec. Zostałam
wyprzytulona za wsze czasy, usłyszałam wiele miłych rzeczy od moich
dzieciaczków i naprawdę dobrze się bawiłam! Myślę, że działa to z wzajemnością,
bo kładąc się spać w sobotę dzieciaki powiedziały hostce, że chcą znów mieć au
pair (ja byłam ostatnia), która będzie się z nimi bawiła tak jak Kate. Wyjazd zaliczam do bardzo udanych - naprawdę super było pogadać i pobawić się z dzieciakami, które zajmują specjalne miejsce w moim sercu! :)
P.S. W książce kucharskiej (KLIK) nowy przepis! :)
Wyglądają nieźle. Jak zdam eany to zrobię ich wegańską wersję : o
OdpowiedzUsuń