poniedziałek, 10 września 2012

Time to say goodbay


To już jest koniec… Ale zanim o tym to muszę, po prostu muszę, opisać ostatnie dni tak jak mam to w zwyczaju! 

Na czym skończyłam moją opowieść? Ahh już wiem babysiting w czwartek – w zasadzie nie było źle, Caoimhe w miarę grzeczna i dała mi popalić tylko przy odrabianiu lekcji. We wszystkim jej pomogłam, ale niestety zadanie domowe z Irlandzkiego przerosło moje siły więc poszliśmy do Katty, która stwierdziła, że już nie pamięta Irlandzkiego – hahaha uwielbiam to w Iralndczykach, że połowa z nich już nie potrafi mówić po IRL :D Noc też przebiegła bez większych problemów, bo teraz nauczona poprzednim razem wiedziałam, że mam nie spać z Caoimhe i… skończyłam śpiąc z Michaelem! Mały był jakiś niespokojny i 2 razy się budził i biegł do sypialni Emmy i Dereka, a tam wpadał w płacz, bo rodziców nie ma to się zlitowałam nad nim i pozwoliłam mu spać ze mną na dole.
Mimo, że w piątek wstałam dopiero o 8:20, żeby przygotować Caoimhe do szkoły to byłam mega zmęczona… Na szczęście 3 kawy postawiły mnie na nogi i jakoś dotrwałam do 16tej kiedy to hości wrócili, a ja poszłam się szykować na wieczór. I tym sposobem dochodzimy do imprezy pt. :”Kac Dublin” :)
Kartka od Katty! :)
Okazało się, że tylko Ola mogła się spotkać w piątek więc postanowiłyśmy zrobić jakiś before w hostelu co by później nie tracić kasy na alkohol w klubach. Obie byłyśmy w wyśmienitych humorach i naprawdę spędziłam super wieczór, a jak teraz o tym myślę to nie mogę przestać się uśmiechać! Mówiąc w skrócie: z Olasią wybrałyśmy się do fajnego miejsca i miałyśmy (nie)zapomniany wieczór! J I w tym miejscu chciałabym jeszcze raz bardzo podziękować Oli za wszystko! Za mega towarzystwo, za wspólne wycieczki, za pyszne (tak przypuszczam jeszcze nie jadłam :D) ciasteczka, po prostu za wszystko – dziękuję! I zapraszam do Poznania! :D
DZIĘKUJĘ!!
W sobotę Ola z rana pojechała do Galway, a ja wybrałam się na zakupy – Dublin żegnał mnie przepiękną pogodą więc jak już byłam zmęczona zakupami to usiadłam nad rzeką i zaczęłam wypisywać podziękowania dla hostów i dzieciaczków. W prezencie dla Emmy i Dereka kupiłam kartkę „Thank you” i baryłki, dla Caoimhe książka o księżniczkach z wklejonym moim zdjęciem , a dla Michael’a alfabet + moje zdjęcie. W ogóle bardzo mi się podoba jak Michael przegląda swoją książkę – zawsze zaczyna od środka i po kolei mówi mi co jest na obrazkach (o ile umie to coś nazwać) po czym dochodzi do pierwszej strony i z bananem na twarzy mówi „Look Kaddy” – a on zawsze look takim podnieconym głosikiem mówi, nie sposób się nie uśmiechnąć! 
Relaks nad rzeką i szukanie weny - co by tu napisać...
Niedziele upłynęła pod hasłem „chatka z piernika” (przepis tutaj) – robiąc ją poczułam atmosferę świąt, a co najlepsze wieczorem w tv leciał „Kevin sam w Nowym Yorku” ! :D Po powrocie z obiadu wręczyłam wszystkim prezenty i jestem pewna, że wszyscy się ucieszyli z tego co dostali. Ja natomiast dostałam w prezencie torbę, podkładkę pod kubek (Slainte – jedyne słowo które znam po Irlandzku! :D), kartkę z podziękowaniem, bilet powrotny na autobus, Maltersy (które w przypływie chandry z powodu wyjazdu już zjadłam ;)) oraz… serki i przepis na cheescake, bo mi strasznie smakuje sernik, który oni tutaj robią! :)
Prezenty pożegnalne dla rodzinki :)
Dzisiaj rano zamierzałam wstać przed wyjściem Caoimhe do szkoły, żeby ją pożegnać po raz ostatni, ale mała mnie uprzedziła i razem z Michaelem przyszli do mnie ok. 8:30 – oczywiście mnie obudzili! ;) Ale to było urocze, bo Caoimhe sama się ubrała w mundurek (zawsze trzeba się namęczyć chyba z 15-20 minut, żeby zmusić Caoimhe do ubrania) i ubrała też małego i tak stali pod drzwiami mojego domku pukając i się ciesząc! :) A teraz Caoimhe już w szkole… Emma odwiedzie mnie na autobus ok. 13 więc muszę jeszcze dokończyć pakowanie i zamierzam spędzić resztę dnia na zabawie z Michaelem! 
A to ja dostałam! :)
Argh... nie cierpię się pakować!
Chatka z piernika :D

Caoimhe zrobiła też wróżkę z piernika ^^
Zamierzam napisać jeszcze ostatnia notką – typowe podsumowanie tak więc do usłyszenia z Polski! :)

3 komentarze:

  1. ja nie robię prezentów na wyjazd, ale mam w zwyczaju wysłać pocztówkę albo kartkę, którą sama zrobię w podziękowaniu :) ja z moimi też robię irlandzkie lekcje, ale jakoś daje radę, w której klasie jest Twoja mała?

    OdpowiedzUsuń
  2. ja właśnie kurczę, ... nie mam kasy tyle, żeby kupić im znowu prezenty, bo zbieram kasę, a ostatnio poszalałam i dupa :( trzeba oszczędzać ! ale też zrobię chyba tak jak dosiunia, że potem wyślę im kartkę np na święta, czy w listopadzie na urodziny jednej...
    a przyszła rodzinka - 3 dzieci, dziewczynka 2,5 ; clopc 5 i 6 lat. buntowniczy wiek, obawiam sie troche. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marika, będziesz zachwycona, takie dzieci są najlepsze! Najśmieszniejsze i wogóle :)

      Usuń