piątek, 4 stycznia 2013

Może wkrótce będzie 'codzienny niecodziennik o zagranicznych praktykach'

Ciekawa jestem czy wszystkie au pairki tak tęsknią za swoimi dzieciaczkami czy ja jestem w tej kwestii wyjątkiem? Za szybko się przywiązuję do małych brzdąców, a potem, po powrocie do domu muszę zmagać się z mieszanymi uczuciami - radość i smutek, ulga i tęsknota. Dlatego też ostatnio dość mocno rozważam mój plan wyjazdu jako au pair do USA - miałam wyjechać po licencjacie (czyli jakoś za rok) a tymczasem jestem pełna sprzeczności. Nie wiem czy dam radę być tak daleko przez rok czasu, spędzić święta bez rodziny... A z drugiej strony nie wiem jak ja potem przeżyję rozłąkę z dziećmi. Tak więc póki co przestałam o tym myśleć czy też opowiadać wszystkim w koło o moim cudownym pomyśle, pożyjemy zobaczymy. Może jeszcze tu wrócę jako au pair z USA a może nie :)

Marzą mi się podróże małe i duże więc odkładam grosz do grosza! ;)

Być może uda mi się w te wakacje powrócić do mojej kochanej Irlandii! :) Dostałam stypendium z Erasmusa na wyjazd na praktyki zagraniczne z czego się szalenie cieszę, teraz tylko muszę znaleźć firmę która mnie zechce na praktyki i fruuuu do jakiegoś bardziej lub mniej znanego miejsca na codzienne niecodziennie praktyki ;) Oczywiście marzy mi się Irlandia, bo jestem zakochana w Dublinie miłością absolutną, ale z drugiej strony chciałabym tez znaleźć się w Hiszpanii i poćwiczyć język a jak nie tam to już mi jest to obojętnie - wszędzie będzie równie dobrze i przygodowo (I hope so!)

A na koniec kilka zdjęć podsumowujących końcówkę 2012 roku po powrocie z Irlandii :) 

Wciąż piekę...

...jak mam czas :)
Bo czasem lepiej przestać piec i pojechać na wycieczkę do ...

Barcelony! :)

Albo zaprosić przyjaciół i pokazać im, że Poznań jest całkiem-całkiem :)

Zwłaszcza kiedy odbywa się w nim Festiwal Rzeźb Lodowych
 

W Berlinie co prawda rzeźb lodowych brak, ale jest ciesząca oko karuzela więc tam też można pojechać
I koniecznie trzeba tam spróbować grzanego wina, żeby nie wyróżniać się z tłumu :)

A już absolutnym musem jest kupienie otwieracza z magnesem z każdego miejsca w którym się jest (dla siostry). Z cyklu każdy jakieś hobby ma :)
Caoimhe bardzo ucieszyła się z kubka i nie mogła uwierzyć, że pamiętałam, że jej tamten popsułam! ;) Dla Michael'a kupiłam samochodziki i ponoć też był zadowolony więc au pairka Kasia jak zwykle się spisała! :)

Do usłyszenia!

2 komentarze:

  1. oja fajnie, że dostałaś styendium. nie słyszałam nigdy o takim, u nas jest fajny wyjazd naprakty do konsulatu w Dublinie, ale wszystkie koszty pokrywasz sam więc kicha ;< trzymam kciuki i za Irlandię!
    Ja za moimi dziećmi też bardzo tęsknie i chciałabym do nich wrócić jak Ty wracałaś ;< ale z drugiej strony I am sick of being au pair...

    OdpowiedzUsuń
  2. hejka, dodałam Twojego bloga do listy au pair i witam na pokładzie :) Dziękuję też za dodanie butonu!
    Pozdrawiam serdecznie,
    Ewa

    OdpowiedzUsuń