wtorek, 21 maja 2013

Auto Stop Race cz.4 - jak udało nam się dotrzeć do mety!


Część 1: Auto Stop Race cz1. Wrocław-Brno
Cześć 2: Auto Stop Race cz.2 Brno-granica Chorwacka-Maribor
Część 3: Auto Stop Race cz.3 - czyli jak udało nam się wydostać z Mariboru i utknąć na Chorwackiej autostradzie


Poniedziałek, 29.04.2013r

ok. 11:20 - Utknęłyśmy przy autostradzie... znowu! Siadamy na trawie i uporczywie wpatrujemy się w mapę  próbując zorientować się gdzie jesteśmy i jak się stąd wydostać. Na domiar złego kończy nam się woda, a słońce powoli daje nam się we znaki. W pewnym momencie zauważamy zbliżający się samochód - kamper (nie mylić z karawanem to moja specjalność ;)) - HURA! Jesteśmy uratowane! Z uśmiechem na twarzy podchodzę do kierowcy, który podejrzliwie mi się przygląda. Krótka rozmowa i... okazuje się, że starsze małżeństwo z Niemiec nie może nas zabrać, bo mają tylko 2 miejsca, a w środku nie może jeździć więcej pasażerów, bo to niezgodne z przepisami... No tak, porządek musi być ;) Ze smutkiem idę przekazać wieści Oli, kamperowcy cieszą się, że sobie wreszcie poszłam nie wiedzą jednak, że za chwilę wrócę z prośbą o wodę (dostałyśmy od nich całą butelkę :)), a potem przeszkodzę im po raz trzeci niemalże błagając o podwózkę na najbliższą stację - nie przyniesie to żadnych efektów...W tym samym czasie Ola wyrusza na autostradę gdzie zauważa robotników dłubiących coś w drodze - nie wiem jak Ola to zrobiła ale przekonała drogowców, żeby nas podwieźli na najbliższą stację! Musimy tylko poczekać 10 minut!


12:10 - Robotnicze '10 minut' zamienia się w pół godziny. Kiedy w końcu po nas przyjeżdżają okazuje się, że to nie są Ci sami robotnicy z którymi rozmawiała Ola (tamtych wciąż widać przy drodze). Od drogowców dowiadujemy się, że nie możemy łapać na autostradzie i że oni w takim wypadku muszą powiadomić policję - koledzy po to po nich zadzwonili :o O nie! Umowa była inna... Zaczynamy prosić robotników o podwózkę na stację, że beznadziejna sytuacja, że wcale tutaj nie łapiemy, że nie mamy jak się stąd wydostać. Nutka desperacji w naszym głosie i panowie miękną! :D Jedziemy na stację - cel osiągnięty! Kiedy drogowcy dowiadują się, że jesteśmy z Polski zaczynają mówić po Chorwacku twierdząc, że zrozumiemy...  Jednak Chorwacki okazuje się nie być naszą mocną stroną więc drogę pokonujemy w milczeniu - na szczęście to tylko 15minut jazdy! :)

12:30 - Cywilizacja! Podczas gdy Ola ma przerwę obiadową ja nagabuję kierowców - wybór mam spory ale nikt nie zgadza się nas zabrać ze względu na brak miejsc, nie ten kierunek czy... politykę autostopową - nie zabieram autostopowiczów koniec kropka :( Może Ola będzie miała więcej szczęścia - zamieniamy się miejscami. Jak miło jest siedzieć na krawężniku delektując się bułką i sokiem pomarańczowym!

Obiad za 6euro na stacji zawsze spoko! :D

13:00 - Buła zjedzona, jeszcze tylko napić się soczku i kiedy się podnoszę, pełna zapału chcąc podchodzić do kierowców, woła mnie Ola - mamy podwózkę! Cóż za perfekcyjna synchronizacja :D Po powrocie ze sklepu nasz Chorwacki kierowca przynosi nam po batoniku, bo jesteśmy jego gośćmi - oooo! :)  Z kierowcą rozmawia się bardzo miło - jest to człowiek z kategorii "ale kochany i miły"! Opowiada nam o Chorwacji i przytacza różne ciekawostki.


Chorwat odwozi nas na stację benzynową gdzieś na końcu autostrady (bo on jedzie dalej w stronę Bośni) a tam od razu podbiega do nas niebieski ASRowiec mówiąc, że jest jedną z 2óch par która utknęła na tej stacji - ponoć czekają na podwózkę od 4tej rano ! Tłumaczymy to naszemu kierowcy i w wyniku szybkiej decyzji nasze plecaki znów lądują w bagażniku jego wygodnego samochodu - jedziemy razem do Metkovic :) Jest to mała miejscowość na granicy z Bośnią skąd ponoć bardzo dużo Bośniaków jedzie w kierunku Dubrovnika i nie powinniśmy mieć problemu ze złapaniem czegoś.

Czemu nikt mi nie powiedział, że mam takie siano na głowie? :o Nie dziwię się, że kierowcy dziwnie na mnie patrzyli jak do niech podchodziłam ;)

16: 20 - Witamy w Metkovic! Na koniec nasz kierowca powiedział nam gdzie najlepiej łapać i wspomniał, że kilkaset metrów dalej jest dworzec autobusowy i autobus do Dubrovnika - 'jakbyście chciały trochę oszukać' :D

So close!


18:00 - Próbowałyśmy łapać w kilku miejscach i ciągle nic. Przychodnie przyjaźnie się do nas uśmiechają ale dla samochodów jesteśmy chyba niewidzialne... W pewnym momencie jakiś chłopiec zwraca nam uwagę, że mamy źle napisane Dubrownik - powinno być przez 'v'. Poprawiamy tabliczkę ale nie przynosi to żadnych efektów. Chwilę później chłopiec wraz z koleżanką wraca do nas i wdajemy się w rozmowę. Dzieciaki były naprawdę sympatyczne!


Dlaczego nikt się nie chcę dla nas zatrzymać? Wyglądamy jakoś dziwnie czy co?
Chłopiec: No... Masz takie czerwone policzki!

Hahaha :D Wódz czerwona twarz zawsze do usług ;)

Dziewczyna po drugiej stronie ulicy zaczyna krzyczeć coś do naszych dzieciaczków.

Ta dziewczyna pytała się kim jesteśmy?
Tak. Skąd wiesz?
No wiesz Polski jest trochę podobny do Chorwackiego i zrozumiałam.
Ale super :D
Dziewczynka: To była moja starsza siostra... Nie lubię jej.
Naprawdę. Dlaczego?
Powiedziała, że poskarży się mamie, że rozmawiam z obcymi.
A moi rodzice są fajni i pozwolili mi z Wami rozmawiać!

Hihihi jestem obcym z którym dzieci nie mogą rozmawiać :D


Przed 19tą decydujemy się pojechać do Dubrovnika autobusem, bo niestety kierowcy nie są aż tak sympatyczni jak piesi! No trudno...

19:10 - Poproszę dwa bilety do Dubrovnika. - Niestety autobus odjechał 10 minut temu :o Ale jak? Przecież byłam tu wcześniej i nie mogąc rozszyfrować Chorwackiego rozkładu pytałam jakąś panią o to kiedy odjeżdża autobus do Dubrovnika - o 19:40! - Nie, nie. O tej godzinie przyjeżdża... Odjechał 10minut temu! A następny? -Ano o 23... Ehh... Wracamy na skrzyżowanie. Rozkładamy się na trawie i tak sobie odpoczywamy przez kolejne dwie godziny - wprawiając w zdumienie przechodniów i co rusz wywołując uśmiech na czyjejś twarzy :D


Kolacja :D

Ok. 21ej zaczyna robić się chłodno więc decydujemy się zaprzestać bycia główną atrakcją miasta i przenosimy się na dworzec. Po drodze mijamy 2 skąpo ubrane dziewczyny, które stoją przy drodze i też łapią... ale nie stopa ;) Dość szybko zatrzymuje się dla nich samochód... a my głupie tyle czekałyśmy ubrane w zabudowane ASRowe koszulki! ;)


Na dworcu obowiązkowo kawka i rozmowa ze wszystkimi ludźmi po kolei - co rusz dostajemy od nich sprzeczne informacje typu 'nie ma autobusu do Dubrovnika o 23', 'skoro pan z informacji powiedział Wam, że jest taki autobus to chyba jest'. Możecie więc sobie wyobrazić naszą niepewność i ogromną radość po przyjeździe autobusu! O ile Metkovic w dzień wydawał się przyjaznym miastem o tyle dworzec autobusowy w nocy nie należał do najprzyjemniejszych miejsc i nie chciałabym tam utknąć do rana!

23:00 - 01:00 Metkovic - Dubrovnik 60 kun za bilet + 8 kun za bagaż

01:05 - 01:20 Dubrovnik - Kupari - taxi za 120 kun :o Burżuazja musi być! ;) A tak serio to nie miałyśmy już siły czekać na ranny autobus do Kupari (jakoś o 6tej miał być), bo na dworcu autobusowym tak średnio można rozstawić namiot :D

Przybywamy na metę jako 263 team z czasem 63h i 09 minut! :) 

Bo lubię statystyki w tabelkach :D


Wyświetl większą mapę

2 komentarze:

  1. a pierwszy team dotarł w jakim czasie ?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy team w czasie 18h :o
    Drugi i trzeci coś około 23h :)

    OdpowiedzUsuń