wtorek, 14 maja 2013

Auto Stop Race cz.3 - czyli jak udało nam się wydostać z Mariboru i utknąć na Chorwackiej autostradzie

Część 1: Auto Stop Race cz1. Wrocław-Brno
Cześć 2: Auto Stop Race cz.2 Brno-granica Chorwacka-Maribor

Niedziela, 28.04.2013r

Ok. 21: Po kilku minutach Ola postanawia zbadać teren i wyrusza na poszukiwanie cywilizacji. Nasza trójka stoi bezradnie z "HELPem" przy rondzie i powoli zaczynamy sobie uświadamiać beznadziejność naszego położenia. A może by jednak spróbować na tej autostradzie? Szansa na jeszcze jedną inspekcję policji nie jest chyba aż tak duża? A jak nic nie znajdziemy to rozstawimy namiot na rondzie! Ciekawe czy za to też grozi mandat... Takie rozmyślania towarzyszą nam w oczekiwaniu na Ole, czasem jeszcze uśmiechniemy się i pomachamy do przejeżdżającego samochodu by w następnej chwili zdać sobie sprawę, że jest to kolejny lokalny kierowca, który autostradę omija szerokim łukiem. Naprawdę na tym rondzie jest więcej pieszych niż kierowców...

Kilka minut później wraca Ola, z uśmiechem na twarzy informując nas, że mamy podwózkę do pobliskiej stacji benzynowej! Kierowca który ma przyjechać za chwilę zgodził się pod wpływem namów Oli a także dzięki przechodniom którzy opowiedzieli mu o nas - biednych dziewczynach stojących przy rondzie z napisem 'help' na karimacie...  Czyli 'help' jednak pomaga! ;)

Nasze rondo odnalezione w google maps ;)

Kiedy tak czekamy na naszego wybawcę przy rondzie zatrzymuje się jakiś samochód. Czyżbyśmy miały aż tyle szczęścia? Nieeee to tylko nasi... Dosłownie kilka sekund po odjechaniu ich samochodu przyjeżdża nasz kierowca - zatrzymuje się przy tamtej grupce niebieskich autostopowiczów a oni już chcą wsiadać do samochodu! Ola jednak krzyczy do kierowcy, że to nie tych ludzi miał wziąć - uff sytuacja uratowana, jednak mamy naszego stopa! ;) Miły Słoweniec proponuje nam podwózkę aż do granicy - ciekawe czy tym razem uda nam się wejść na teren Chorwacji ;)

20minut później jesteśmy na miejscu. Z obawą przekraczamy granicę jednak tym razem nie mamy żadnych problemów i już za chwilę cieszymy się z osiągnięcia pierwszego sukcesu - jesteśmy w Chorwacji! Za przejściem spotykamy 2 dziewczyny od nas, w sumie jest nas 6... Ciężko będzie coś złapać, bo ruch mały.

Próbujemy, próbujemy i nic... Niedługo mają ruszyć TIRy, może wtedy coś się uda... Już nawet pytamy kierowców autokratorów ale Ci twierdzą że nie mogą nas zabrać... Zza granicy dochodzą kolejne osoby. Czasem komuś uda się coś złapać, my niestety nie mamy tyle szczęścia. Wybija 22:00 z braku lepszych perspektyw postanawiamy ruszyć na parking TIRów który mijałyśmy wcześniej - cofamy się do Słowenii i zaczynamy spacer "tylko nie idź w stronę światła" - zagłębiamy się w ciemność, zastanawiając się czy kierowcy nas widzą... Oby! W pewnym momencie zgodnie stwierdzamy, że parking nie jest tak blisko jak nam się wydawało i... postanawiamy zawrócić. Gdy wracamy na granicę okazuje się, że już nikogo tam nie ma - widocznie wszyscy coś złapali. Mimo kilku samochodów chętnych podwieźć nas do Zagrzebia postanawiamy rozbić obozowisko właśnie na granicy! Przechodzimy kawałek dalej, żeby nie narazić się celnikom i... natrafiamy na kolejne przejście graniczne! Tym razem podczas kontroli skanują nasze paszporty. Znów mamy do pokonania kawałek drogi, żeby nie rozbijać namiotu tuż pod okiem celników. Znajdujemy dogodne miejsce obok autostrady na jakiejś górce, rozstawiamy namiot i szybko zasypiamy mając nadzieje, że żadna policja czy inna służba celna nie obudzi nas w nocy ;)


Poniedziałek, 29.04.2013r

06:30 - HURA! Nikt nas w nocy nie obudził. Wychodzimy z namiotu i okazuje się, że wykorzystałyśmy wszystkie pokłady szczęścia, bo na dole stoi policjant, który dziwnie nam się przygląda - no tak niebieski namiot na górce przy autostradzie rzuca się w oczy... Pełne obaw schodzimy na dół, okazuje się jednak, że bardzo miły policjant chce nas tylko wylegitymować i sprawdzić czy nie jesteśmy nielegalnymi imigrantami, namiot przy autostradzie w ogóle mu nie przeszkadza! Po szybkim sprawdzeniu dowodów mamy pozwolenie na powrót na górę gdzie już w spokoju zwijamy namiot by po chwili powrócić pod granicę i zacząć łapanie! :)

07:13 - Kciuk do góry, uśmiech nr 10 i łapiemy! Dziewczynom dość szybko udaje się złapać stopa do Zagrzebia - do zobaczenia w Dubrowniku! :) Dla nas zatrzymuje się kierowca samochodu dostawczego, oferuje nam 2 miejsca lecz kiedy chcemy wsiąść z jego ust pada pytanie "What can you do for me?" - no cóż... Temu panu już podziękujemy. Łapiemy dalej. Ola przy drodze a ja pytam tirowców od których słyszę tylko, że oni owszem mogą nas podwieźć ale tylko do Zagrzebia i to dopiero za 2-3h bo teraz czekają na sprawdzenie dokumentów. Niektórzy z nich dają mi też dobre rady typu "musisz zrobić sobie tabliczkę z napisem miejscowości i stać przy drodze" - no tak na pewno bym na to nie wpadła! ;) Mimo wczesnej pory słońce grzeje pełną parą...

09:20 - Podchodzę do kolejnej osobówki która zaparkowała przy mini poczcie. Z samochodu wyłania się młoda dziewczyna. "Hej. Jedziesz do Zagrzebia?" "Nie. Do Senj". Szybki look na mapę i... hej to nawet lepiej, bo to przy autostradzie na Dubrownik! Okazuje się, że mila Słowenka chętnie nas zabierze o ile nie przeszkadza nam duży pies podróżujący wraz z nią. Oczywiście, że nie przeszkadza! W tym momencie tak bardzo chcę się wyrwać z tego miejsca, że nawet gromada kotów by mi nie przeszkadzała ;)


Podczas gdy Ola zasypia ja dowiaduje się od Ani wielu ciekawych rzeczy na temat Słowenii. Nie wiedziałam, że nasze kraje mają aż tyle wspólnego (między innymi długie kolejki do lekarzy :D). Po 2h jazdy zbliżamy się do celu. Naprawdę nie wiem kiedy ten czas zleciał tak miło mi się rozmawiało! Ania zostawia nas w punkcie odpoczynku dla podróżnych. Pamiątkowe zdjęcie na pożegnanie i zostajemy same.


Kilka minut później zdajemy sobie sprawę, że to jednak nie jest dobre miejsce na dalsze łapanie stopa. Jesteśmy bowiem na pustkowiu... Zresztą sami zobaczcie:


Może i nie ma łazienki czy sklepu ale jest plac zabaw!

Ależ się rozpisałam! Nie chcę Was aż tak zanudzać więc kolejna część już wkrótce! :)

Maribor-granica-Jezerane ok. 220km
Część 4: Auto Stop Race cz.4 - jak udało nam się dotrzeć do mety!

1 komentarz:

  1. No coś Ty, to wszystko bardzo ciekawe, tylko nie wiadomo po prostu, jak to komentować. Komentarze w stylu "łał" czy "ooo" jakoś dziwnie by wyglądały. ;)

    OdpowiedzUsuń